Vitam curare


Forum Vitam curare Strona Główna -> Praca / Pokój nauczycielski -> O podręcznikach
Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu Zobacz poprzedni temat :: Zobacz następny temat 
O podręcznikach
PostWysłany: Śro 10:36, 23 Wrz 2009
Adancia
Administrator
 
Dołączył: 15 Paź 2006
Posty: 988
Przeczytał: 0 tematów

Pomógł: 13 razy
Ostrzeżeń: 0/5
Skąd: Dokąd.
Płeć: Kobieta





Piszę właśnie rozkład materiału do gimnazjum - zgodnie z własnym poleceniem, że do końca września. Razz I oscyluję pomiędzy poczuciem, że jestem zgredem, straszliwym zdegustowaniem na temat leżącego przede mną podręcznika i ogólnym "co za cholerny świat". Razz A, i jeszcze żalem, żem, sirota, taki właśnie podręcznik wybrała - a podejrzeniem, że wszystkie są takie lub podobne.

Leży przede mną repetytorium jednego z renomowanych wydawnictw podręczników do angielskiego. Rozreklamowane, rozpromowane, podejrzewam, że w szerokim użyciu. Tymczasem wygląda na to, że jednym z niewielu poważniejszych atutów omawianej książki jest jej cena - tylko około 35 złotych. W porównaniu z przeciętnym 70-80 za podręcznikowy komplet - mało.

Pomiędzy (pomarańczowymi) okładkami - tragedia. I technicznie, i merytorycznie, i... etycznie.

Technicznie, bo książka jest "naćkana" - na "rozkładówce" 4 kolumny, 13 ćwiczeń, 4 obrazki. Drobnym drukiem. Dostaję oczopląsu. Do tego przynajmniej trzy razy na rozkładówce (czyli dwa razy na stronie) jest ćwiczenie pierwsze, drugie, trzecie, czwarte. Zadaj teraz, biedny nauczycielu, do domu ćwiczenie drugie ze strony 76. Najlepiej od razu dwa, żeby się nie pomyliły.

Merytorycznie z kilku powodów. Ja rozumiem, że zmienialność (wariacja? Razz ) reform oświaty w ostatnim czasie nie pozwala za sobą nadążyć i to, co było aktualne rok temu, już aktualne nie jest (piszę o słynnym zadaniu gimnazjalnym z obrazkiem i odpowiedziami na pytania). No właśnie: na egzaminie nie ma (i nie mówi się o powrocie) - w książce, i owszem, na co trzeciej stronie. No dobrze, powiedzmy, że nie nadążyli. Po drugie, książka jest przeładowana słownictwem - nie do opanowania przez przeciętnego ucznia o przeciętnych możliwościach i potrzebach. Za to gramatyki, jak na szanującym się egzaminie, zero. A nie, przepraszam: w końcowej części książki jest kilka stron ćwiczeń na poziomie mocno elementary. Aż dziw, że uczeń, który wie, jak jest ząbek czosnku, może mieć problemy z powiedzeniem, że jest chłopcem, który ma czarne włosy. Trzecia rzecz: mimo że książka teoretycznie ma przygotowywać do egzaminu gimnazjalnego (wiem wiem, to repetytorium, nie podręcznik) - z powodu nadmiernej ilości obrazków co nieco się z tym przygotowaniem rozmija. Ktokolwiek widział test gimnazjalny, wie - obrazków w tekstach nie ma, chyba że łączą się z poleceniem do zadania. A same teksty bywają długie. Tutaj mamy masę króciutkich tekstów (nadzianych ambitnymi słówkami) okraszonych przynajmniej jedną ilustracją, na podstawie której przeciętnie inteligenty uczeń... poradzi sobie z większością polecenia wcale tekstu nie czytając. No dobrze - ale co zrobi na egzaminie, gdy rysunku nie będzie, a on - biedactwo - czytać się nie nauczył?

A teraz się zacznie: przechodzę do spraw etyki i wartości. Oczywiście, zero. Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że autorzy podręcznika pisali go mając na celu przypodobanie się uczniowi. Mamy więc pseudośmieszne cytaty w stylu "praca jeszcze nikomu nie zaszkodziła, ale mimo to nie warto ryzykować". Rozdział o szkole woła o pomstę do nieba - szkoła _wyłącznie_ stawia bzdurne wymagania, a nauczyciele tylko czepiają się biednych uczniów oraz ich rodziców. Aby się zrewanżować, rozdział o rodzinie to niemal wyłącznie randki i imprezy. I konflikty. A w tekście o obchodzeniu różnych świąt (do wyboru: szkockie Burns' Night, angielskie doroczne palenie na stosie Guya Fawkesa (sic!), Święto Dziękczynienia i na okrasę Boże Narodzenie), gdzie uczeń ma m. in. spośród nich wskazać święto nieskomercjalizowane - jedyną jedynie słuszna odpowiedzią jest... Święto Dziękczynienia. A biedne sprzedawane na tysiące indyki? Razz

Mogłabym tak długo...

Cóż robić? Przede wszystkim zapamiętać na zaś: _zawsze_ dokładnie najpierw obejrzeć książkę, którą wybieram do użytku. A na teraz: część rzeczy rozmyślnie pominąć, inne odpowiednio skomentować, jeszcze inne, po prostu, wyśmiać. W końcu to też jest wprowadzanie w świat. I nauka wartościowania rzeczywistości - na początek w szkolnym podręczniku. Szkoda, że na antywartościach.


Post został pochwalony 0 razy
Zobacz profil autora
O podręcznikach
Forum Vitam curare Strona Główna -> Pokój nauczycielski
Nie możesz pisać nowych tematów
Nie możesz odpowiadać w tematach
Nie możesz zmieniać swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz głosować w ankietach
Wszystkie czasy w strefie EET (Europa)  
Strona 1 z 1  

  
  
 Napisz nowy temat  Odpowiedz do tematu  


fora.pl - załóż własne forum dyskusyjne za darmo
Powered by phpBB © 2001-2003 phpBB Group
Theme created by Vjacheslav Trushkin
Regulamin